Jeśli opiekujesz się dziećmi zawodowo, dobrze jest, byś miała do nich odpowiednie podejście, potrafiła ciekawie zorganizować im czas i wytworzyć przyjazną atmosferę. Bez tego bardzo trudno jest podopiecznym obdarzyć Cię sympatią i zaufaniem. To jednak nie wszystko. W przeszłości nie każda niania miała dostęp do specjalnej wiedzy o dzieciach, ale dziś, w dobie Internetu, nie ma z tym problemu. Współcześnie wielu rodziców zgadza się zostawić swoje dziecko tylko pod opieką kogoś, kto ma rozeznanie w tematach pedagogicznych. W tym artykule masz okazję poznać siedem nurtów wychowawczych, które cieszą się dużą popularnością zarówno wśród specjalistów, jak i rodziców. Nawet jeśli nie posiadasz wykształcenia pedagogicznego i nie spotkałaś się wcześniej ze wspomnianymi nurtami, warto, żebyś dokształcała się na bieżąco we własnym zakresie. Nie tylko pomoże Ci to lepiej zrozumieć dzieci i ich potrzeby, ale podniesie poziom Twoich zawodowych umiejętności, a tym samym ułatwi Ci też znalezienie pracodawcy.
Jest to metoda typowo edukacyjna, czyli wykorzystywana najczęściej w szkole. Jej pionierem był Loris Malaguzzi, pochodzący z Włoch filozof i pedagog. Uważał on, że każde dziecko potrafi się komunikować na sto sposobów. Rozwój dziecka jest pozbawiony jakichkolwiek granic. Jest ono chętne i gotowe do poznawania świata na swój sposób, a nie przez zapamiętywanie narzuconej mu wiedzy.
W placówkach Reggio Emilio nie istnieje program nauczania. Są wyznaczone cele nauczania, ale nie ma jedynych słusznych sposobów, jak można je osiągnąć. Z tego powodu określa się to czasem „pedagogiką-projektem” lub „pedagogiką stawania się”. Dzieci mają głos – mogą decydować, o czym chciałyby się uczyć, od nich też zależy, ile czasu poświęcą określonym tematom. Metoda ta kładzie duży nacisk na zajęcia artystyczne, do tego stopnia, że są organizowane co najmniej tak często, jak nauka pisania i liczenia. Najbardziej charakterystyczne w Reggio Emilio jest tworzenie wzajemnych relacji, nie tylko między rówieśnikami czy dziećmi a opiekunem, ale też w szerszym rozumieniu – między szkołą a połecznością, między człowiekiem a środowiskiem.
Jesper Juul, duński terapeuta rodzinny, krytykował surowy styl wychowania, twierdząc, że autorytet wyszarpany od dziecka siłą nie jest żadnym autorytetem. Chciał, by rodzice okazywali swoim pociechom szacunek i angażowali je we wspólne podejmowanie decyzji. Rodzina jest miejscem, z którego dziecko wynosi sposoby komunikowania się ze światem i w którym poznaje, jak i dlaczego powinno się okazywać się innym szacunek. To właśnie w rodzinie dziecko czuje się zauważone na początku. Dlatego też powinna ona kojarzyć się z bezpieczeństwem, zrozumieniem i oparciem.
Czy myślisz, że musi to oznaczać, że rodzice nie wyznaczają dzieciom żadnych granic? Wręcz przeciwnie, Jesper Juul uczy, w jaki sposób można to robić skutecznie i z korzyścią dla wszystkich. Co ważne, autor podkreśla, że aby rodzic mógł żyć w zgodzie ze swoim dzieckiem, musi najpierw żyć w zgodzie ze sobą samym. Czy masz własne dzieci? A może obserwujesz relacje z najmłodszymi w swojej rodzinie lub w kręgu znajomych? Jak dobrze jest ci znany przykład mamy, która poświęca dla dziecka absolutnie wszystko i zapomina o sobie? Niektórzy mogliby się oburzyć i stwierdzić, że taka postawa rzeczywiście wymaga trudu, ale jest godna podziwu. Czy wiesz na czym polega jednak problem? Dziecko, które patrzy, jak rodzic dba o wszystko, tylko nie o siebie samego, w przyszłości stanie się niestety takim samym przemęczonym i smutnym dorosłym, który nie pamięta o swoich potrzebach.
Jesper Juul dostrzegał to błędne koło i alarmował rodziców. Dziecko jest ich bezcennym darem i trzeba dołożyć starań, aby rozwijało się w jak najlepszych warunkach.
Maria Montessori, włoska lekarka, wymyśliła swoją metodę pedagogiczną ponad sto lat temu. Metoda cieszy się zaufaniem nauczycieli i rodziców do dziś. Autorka świetnie zdawała sobie sprawę, że tradycyjna szkoła nie jest miejscem, w którym dziecko może się swobodnie rozwijać. Według niej do zmiany było wszystko – od wyposażenia sal lekcyjnych aż po metody nauczania. Stworzyła więc własny nurt wychowawczy i własną szkołę. Jej metoda opiera się na uważnym obserwowaniu dzieci i rozpoznawaniu ich potrzeb. Do każdego dziecka podchodzi się indywidualnie.
Wychowankowie czują nie tylko swobodę fizyczną, ze względu na brak ławek w salach, ale też psychiczną, gdyż mają prawo decydować, o czym najbardziej chcieliby się uczyć. Pomoce szkolne używane w placówkach Montessori są wytworzone z naturalnych materiałów. Najczęściej przeznaczone są do przesuwania i układania, a korzystanie z nich sprawia dzieciom wielką przyjemność. Tym, co szczególnie odróżnia szkoły Montessori od normalnych szkół, jest mieszanie grup wiekowych. Na niektórych zajęciach młodsze dzieci pracują razem ze starszymi, daje to okazję do ćwiczenia współpracy i uczenia się od siebie nawzajem. Chociaż metoda Montessori jest pomyślana przede wszystkim dla zajęć lekcyjnych, wielu rodziców wykorzystuje ją w warunkach domowych. Nie każdy ma możliwość posłać swoje dziecko do specjalnej placówki, ale nic nie stoi na przeszkodzie, aby chociażby zakupić mu montessoriańskie pomoce. Jako niania również możesz organizować dzieciom opiekę w duchu Montessori. Po większą garść informacji o tej metodzie zapraszamy do naszych pozostałych artykułów.
Świat od zawsze był skory do oceniania dzieci i rozdawania nagród oraz wymierzania kar. Czasem wygląda to bardzo niewinnie, może to być kolorowa naklejka za dobre zachowanie, czy skrócenie czasu zabawy za złe. Alfie Kohn, amerykański pedagog, twierdzi, że człowiek wychowywany w ten sposób spędzi całe swoje życie goniąc za nagrodami i unikając kar. Będzie się dla niego liczyło tylko to, jak odbierają go inni, nie pozostawi sobie żadnego miejsca na docenienie własnej osoby. Jaki jest główny mankament kar? Powodują one stres, a – jak wiadomo – w stresie o wiele trudniej jest się uczyć. Prawdziwa zmiana na lepsze może mieć miejsce tylko gdy dziecko ma poczucie bezpieczeństwa.
Poza tym kary są w większości przypadków pozbawione sensu. Odpowiedz sobie na pytanie – jaka jest logika w zabronionym korzystaniu z komputera jako rezultacie za uderzenie innego dziecka? Co jedno ma wspólnego z drugim? Warto też pamiętać, że jedna kara zachęca do ominięcia drugiej, i tak zaczynają się kłamstwa i ukrywanie się. Bardzo szybko niszczy to relację między dzieckiem a rodzicem. Być może pomyślisz, że karanie rzeczywiście nie jest dobrym pomysłem, ale w nagrodach w zasadzie nie ma nic złego. Błąd. Nagrody sprawiają, że liczy się tylko efekt końcowy, a wysiłek włożony w jakieś działanie i radość z niego płynąca nie mają żadnego znaczenia. Wtedy człowiek staje się tylko kolekcjonerem zaszczytów, nie jest już prawdziwym sobą. Ocenia własną wartość przez pryzmat swoich osiągnięć.
Zarówno kary, jak i nagrody, mogą motywować dziecko do odpowiedniego działania, ale tylko w zewnętrzny sposób. Alfie Kohn uważa, że ważniejsza jest motywacja wewnętrzna, a ją rozwija się poprzez podejście pełne miłości i chęci pomocy.
Można by je nazwać nie tylko nurtem, ale swoistą filozofią wychowania. Cieszy się ona niesłabnącą popularnością i znajduje coraz więcej zwolenników. Autorami są Martha i William Searsowie, pielęgniarka i lekarz pediatra, pochodzący ze Stanów Zjednoczonych.
Jaka jest główna zasada Rodzicielstwa Bliskości? Być przy dziecku tak często i tak świadomie, jak tylko jest to możliwe. Searsowie podzielili bliskość na siedem filarów, z których każdy odnosi się do budowania relacji w różnych sytuacjach. Więź między rodzicem a dzieckiem rozpoczyna się już w momencie narodzin, kontakt fizyczny z noworodkiem ma niesłychanie ważne znaczenie dla jego dalszego rozwoju. Dużą wagę przywiązuje się też do naturalnego karmienia, które jest okazją do lepszego poznania dziecka poprzez odczytywanie jego sygnałów. Bliskość można pielęgnować także przez częste noszenie dziecka oraz spanie z nim – to drugie nie dotyczy wcale wyłącznie pierwszego roku życia. Searsowie zachęcają do spania nawet z dzieckiem kilkuletnim. Istotną kwestią w Rodzicielstwie Bliskości jest odpowiednie reagowanie na płacz dziecka. Trzeba zapewnić mu poczucie bezpieczeństwa i zrozumienia, a jednocześnie rozwijać własne umiejętności rodzicielskie. To okazja do budowania zaufania.
Według autorów tej filozofii bliskość w dużej mierze zależy od intuicji opiekunów, a podążanie za każdą pedagogiczną nowinką może skończyć się bardzo źle. Searsowie podkreślają również bardzo istotną rzecz – w rodzinie powinna panować równowaga. To znaczy, że ważne są nie tylko potrzeby dzieci. Mama i tata mają dokładnie takie samo prawo do bycia docenionym, do odpoczynku czy do czasu dla siebie. Jeśli rodzice są szczęśliwi, szczęśliwe będzie także dziecko.
Tej metody używa się po to, by nauczyć dziecko odpowiednich zachowań – ale inaczej niż przez krzyk, kary i wywoływanie strachu.
Na czym najbardziej zależało autorce metody, amerykańskiej pedagog Jane Nelsen? Chciała ona, żeby między dorosłym a dzieckiem rozwijały się wzajemna miłość i szacunek. Według niej rodzic może być stanowczy, a zarazem uprzejmy.
Wielu osobom wydaje się, że jeśli okazuje się dzieciom zbyt wiele sympatii i łagodności, to wyklucza jakąkolwiek dyscyplinę. Co na to autorka? Udało jej się zaobserwować, że każde złe zachowanie dziecka wynika z jego błędnych przekonań. Jak każdy człowiek, chce ono czuć się ważne i potrzebne osobom w swoim otoczeniu. Niestety, żeby to osiągnąć, bardzo często wybiera nieodpowiednie sposoby. Stara się zwrócić na siebie uwagę, używając brzydkich słów czy krzywdząc inne dzieci. Próbuje podporządkować sobie dorosłych, bo doskonale zdaje sobie sprawę, że mają oni władzę, czyli są „ważni”. Jeśli dziecko czuje się niezauważone czy niepotrzebne, może albo wyrządzać krzywdę innym – dlatego, że nie chcą go zaakceptować – albo stracić wiarę w siebie i zupełnie się poddać. Brzmi logicznie, prawda? Jeśli dorosły uzmysłowi sobie, co stoi za „niegrzecznym” zachowaniem dziecka, jest to już połowa sukcesu.
Co trzeba zrobić dalej? Znaleźć złoty środek między surowym traktowaniem dzieci a zupełną pobłażliwością – jest nim właśnie pozytywna dyscyplina. To nieprawda, że problem wyrasta między dzieckiem a rodzicem – stoją oni ramię w ramię obok siebie, naprzeciwko problemu. Właśnie dlatego trzeba się skupić nie na karaniu, a na wspólnym szukaniu rozwiązań. Ułatwi to dobra komunikacja z dzieckiem i wzmacnianie jego poczucia wartości. Jane Nelsen uważa też, że dzieci powinno się nie tyle chwalić za sukcesy, co zachęcać do różnych działań. Dzięki temu dziecko rozumie, że dorosły w nie wierzy i kibicuje mu. Taka świadomość pozwala mu kwitnąć.
Nurt ten bardzo mocno skupia się na właściwym sposobie mówienia o swoich uczuciach i potrzebach. Jego autor, Marshall Rosenberg, zauważył, że ogromna część problemów w wychowaniu bierze się z niejasnej komunikacji między rodzicem a dzieckiem, a tak naprawdę łatwo jest im zapobiec. Rosenbergowi chodziło o to, by mieć w sobie jak najwięcej empatii, żeby dobrze zrozumieć dziecko, i jednocześnie być maksymalnie szczerym, tak aby ono również mogło wszystko zrozumieć. W jaki sposób można to osiągnąć? Każda rozmowa, która ma na celu rozwiązanie jakiegoś konfliktu, powinna zawierać cztery elementy. Dotyczą one kolejno: spostrzeżeń, uczuć, potrzeb i próśb.
1. Najpierw należy opisać konkretne sytuacje i wydarzenia, przez które powstał problem.
2. Następnie nazywa się uczucia, jakie zostały przez nie wywołane.
3. Po tym należy wyrazić swoje potrzeby i oczekiwania, które mają na celu naprawienie problemu.
4. Na koniec wskazuje się konkretne prośby, które wynikają z potrzeb.
Jeśli ta metoda wydaje Ci się to nieco niejasna, będzie Ci łatwiej ją zrozumieć na przykładzie. Oto modelowa wypowiedź: Kiedy uciekasz mi, gdy jesteśmy poza domem, martwię się, że coś ci się stanie i czuję strach. Chciałabym, żebyś zachowywał się bardziej odpowiedzialnie. Proszę, bądź przy mnie, a jeśli chcesz gdzieś odejść – mogę pójść tam razem z tobą.
O tych czterech elementach powinien mówić zarówno dorosły, jak i dziecko. W drugim przypadku trzeba się upewniać, że otrzymało się wszystkie informacje. Jeśli dziecko coś pomija lub ma kłopot z opisywaniem, dobrze jest je dopytywać i zachęcać do mówienia. Metoda PBP może być używana przez każdego i wobec każdego, ale wyjątkowe korzyści daje podczas stosowania w kontaktach z dziećmi.
Wiedza o opisanych wyżej nurtach wychowania przyda Ci się zarówno podczas rozmów rekrutacyjnych z rodzicami, jak i w trakcie pracy, kiedy powierzą oni Twojej opiece swoje dziecko. Istnieją niezliczone metody wychowawcze, style rodzicielskie i nurty pedagogiczne, wciąż powstają też nowe. Warto jest więc mieć w nich rozeznanie i poświęcić chwilę na zastanowienie się, które z nich najbardziej Ci odpowiadają i z którymi się utożsamiasz.